"Film opowiada historię Wilhelma Brasse - przedwojennego fotografa-portrecisty, uczestnika i świadka najtragiczniejszych rozdziałów historii XX wieku. "Portrecista" to historia fotografa, którego praca stała się w okresie wojny przekleństwem i wybawieniem jednocześnie.Na "Portrecistę" trafiłam przypadkiem przeglądając filmiki na Youtube. To jest ten z filmów, które naprawdę warto zobaczyć. Wyobrażacie sobie, co musiał przeżyć ten człowiek, gdy po tym wszystkim nie mógł nawet patrzeć na aparat? Ten tekst przeczyta sporo osób, które uwielbiają fotografować, pomyślcie, co musiałoby się stać żebyście więcej nie wzięli swojego Canona czy Nikona do rąk?
Fotografia była życiową pasją Wilhelma Brasse, a jej tajniki techniczne i artystyczne poznał on już przed wojną. Pracował w dużym atelier przy głównej ulicy Katowic, gdzie słynął z pięknych portretów. Wtedy nawet nie przypuszczał, że niebawem będzie robił po kilka tysięcy portretów miesięcznie.
Brasse trafił do specjalnego komando rozpoznawczego Wydziału Politycznego, zwanego obozowym gestapo. Tu pod okiem SS prowadził fotograficzną dokumentację obozu od jego powstania do ewakuacji. Fotografował to, co mu kazano: pracę więźniów, prywatne spotkania oficerów SS z ich rodzinami, doświadczenia medyczne, a przede wszystkim robił policyjne portrety więźniów do kartotek.
Wilhelm Brasse jest autorem wielu zdjęć znanych z podręczników historii na całym świecie.
W filmie bohater opowiada o kilku, wybranych zdjęciach i opisuje związane z nimi historie. Mówi o oprawcach, którzy wsławili się bestialstwem i o zwykłych ludziach, z którymi zetknął się w pracowni fotograficznej w ich drodze na śmierć.
Młody Brasse, utalentowany fotograf, nie przypuszczał przed wojną, że cokolwiek zmusi go do zerwania z jego pasją. Doświadczenia obozowe wyryły jednak w jego pamięci obrazy, których nigdy potem nie potrafił zapomnieć. Najbardziej pamięta oczy. Setki tysięcy oczu wyrażających niedowierzanie w to, czego są świadkami, strach, przerażenie i beznadzieję. Do dziś widzi je wszędzie, nawet we śnie. Nigdy po wojnie nie był w stanie wziąć aparatu do ręki."
Cały dokument trwa niecałą godzinę, a sam Bass w prosty sposób opowiada o tamtejszych realiach i pracy, którą wykonywał w obozie. W międzyczasie przemyca nawet informacje, jak prawidłowo ustawić modela do portretu. To w sumie straszne...
Byłam w tym roku w Auschwitz i największe wrażenie zrobiły na mnie właśnie te portretowe zdjęcia więźniów. Te przerażone oczy...
Myślałam, że może mam zrobione zdjęcia tego budynku, gdzie były powieszone zdjęcia ale najwyraźniej tam ich nie robiłam. I tak poświęcę oddzielną notkę na fotki z Krakowa i Lublina ale to dopiero jak uda mi się obrobić zdjęcia z wszystkich zaległych sesji.
W każdym razie gorąco polecam obejrzenie tego krótkiego dokumentu, nie tylko osobom, które interesują się fotografią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co sądzisz o danej sesji/poście? Jak już jestes to zostaw po sobie jakiś znak :)